Zamek Dzikowski, jakiego nie znacie – uzdrowienia, pamiątki z Pompejów i pamiątka królewskiego chrztu [MIASTO]

Ilu z Was spacerowało po odnowionych za miliony wnętrzach Zamku Dzikowskiego? Ilu zna choćby skrawek jego historii? Ilu – w końcu – wie, że zobaczyć tam można stół, na którym chrzczono jednego z władców Polski, czy pamiątki z przysypanych niemal dwa tysiące lat temu przez wulkaniczny pył Pompejów? Pewnie niewielu. Dla całej reszty powstał ten tekst (w 2014 – nie ma w nim więęc informacji między innymi o powrocie do zamku Kolekcji Dzikowskiej).

Nie będzie to spojrzenie na zamek okiem pasjonata historii czy znawcy sztuki, ale typowego turysty, którego najbardziej kręcą tak zwane ciekawostki. Dlaczego? Dlatego, że zbyt „fachowy” – pełen dat, historycznych faktów, nazwisk malarzy, rzeźbiarzy i architektów opis mógłby zwyczajnie wydać się nudny. Ci, którzy lubują się w tego typu detalach, historię zamkowych sal i prezentowanych tam eksponatów zapewne znają od dawna.

Po zamku oprowadzał mnie założyciel i wieloletni dyrektor Muzeum Historycznego Miasta Tarnobrzeg dr Adam Wójcik – człowiek, który przygotowywał i koordynował projekt jego remontu. Poprosiłem go, aby skupił się na wskazaniu właśnie tych ciekawostek, które mogą sprawić, że zechcecie zobaczyć te sale na własne oczy.

NAJPIERW BYŁA WIEŻA

zamek dzikowski

Ciekawa jest historia samej budowli, więc zanim wejdziemy do jej wnętrza, warto poświęcić kilka chwil, aby przyjrzeć się jej oczami wyobraźni, sięgając kilkuset lat wstecz.

– Wbrew temu, co może się nam dziś wydawać, zamek wcale nie jest jednolitą budowlą. Jego poszczególne części powstawały w różnych okresach. Najstarszą częścią zamku jest jego lewe, zachodnie skrzydło, w którym znajduje się kaplica – powstało w XV wieku. Korpus główny zbudowano w pierwszej połowie XVII wieku, natomiast pod koniec wieku XVIII powstało skrzydło wschodnie – mówi Adam Wójcik.

Najstarsza część zamku nie zawsze była kaplicą. Wzniesiono ją jako „wieżowy dwór obronny”, zlokalizowany… nad brzegiem rzeki. Dolna część dzisiejszego parku jest bowiem dawnym korytem Wisły.

– Gdzieś tutaj, w pobliżu, musiał istnieć bród wiślany, czyli miejsce, w którym przeprawiano się przez rzekę. Wówczas nie budowało się mostów. Istniała za to doskonale wszystkim znana sieć takich przejść. Właśnie przez to, że miejsca te były powszechnie znane, zaczajali się przy nich rozmaici łotrzykowie, którzy napadali na ludzi przeprawiających się przez rzekę. Aby temu zapobiegać, w takich miejscach budowano tak zwane dwory wieżowe, w których straż – najczęściej królewska – pełniła funkcję straży porządku publicznego – tłumaczy nasz rozmówca.

Taką właśnie, siedmiokondygnacyjną budowlę, wzniesiono w Dzikowie. Podobne istniały także w Baranowie Sandomierskim i  Sandomierzu. Prawdopodobnie urzędujący w nich strażnicy komunikowali się ze sobą za pomocą sygnałów dymnych, na przykład, gdy zbliżały się obce wojska. Budowla ta nosiła nazwę dworu, ponieważ obok wieży istniał także budynek mieszkalny. W pomieszczeniach mieszczących się na parterze znajdowała się zbrojownia i skarbiec, na piętrze natomiast pokoje mieszkalne. Do dziś nie wiadomo, kto tutaj mieszkał. Wiadomo natomiast, że w 1522 roku niejaki Andrzej z Ossolina sprzedał dwór Janowi Spytkowi Tarnowskiemu.

 

NOWY TARNÓW

Tarnowscy od 1343 roku przebywali w Wielowsi i z upływem czasu poszerzali swoje majątki.

W tym czasie istniały dwie zasadnicze linie rodziny Tarnowskich. Ta główna, która zwłaszcza w XVI wieku zdobyła sobie bardzo wysoką pozycję, była w Tarnowie. Nikt nie przypuszczał, że już w latach sześćdziesiątych tego wieku umrze zarówno hetman Jan Tarnowski, jak i jego jedyny syn, i na tym zakończy się tamtejsza linia Tarnowskich. Jako, że „nasi” Tarnowscy mieli wspólnego przodka z tamtymi Tarnowskimi, uważali, że Tarnów i dobra hetmana powinny przejść w ich ręce. Oczywiście nie mieli ku temu praw, ponieważ spadkobierczynią tych dóbr była córka hetmana – Zofia, która, wychodząc za mąż za księcia Konstantego Ostrogskiego, wniosła je w wianie. „Nasi” przeprowadzili jednak zajazd na Tarnów, który powiódł się w sensie militarnym, bo miasto zdobyto, ale sejm uznał, że to bezprawie i zakazał im starań o jego odzyskanie – opowiada Adam Wójcik. – Skoro Tarnowscy stracili prawo do ubiegania się o Tarnów, to postanowili założyć nowy. Jako że miejsce, które wybrali było na brzegu ich posiadłości, to ostatecznie otrzymało nazwę Tarnobrzeg.

W pierwszej połowie XVII wieku powstał dzisiejszy korpus główny zamku (dostawiono go do dworu wieżowego). Na dwóch kondygnacjach ulokowano po osiem sal, a całość posiadłości otoczono fortyfikacjami typu bastionowego. Otoczona była murami obronnymi i fosą, przez którą przejeżdżało się po drewnianym, zwodzonym moście. To właśnie przez fakt, że niegdyś mury otaczały teren wokół budowli jest on nazywany zamkiem, a nie pałacem – chociaż mogłoby się wydawać, że to określenie bardziej do niego pasuje.

BUDOWANY I NISZCZONY

Zamek Dzikowski w Tarnobrzegu

Nie wiadomo, jak urządzony był ówczesny dom Tarnowskich w Dzikowie i czy w ogóle został całkowicie wykończony. W międzyczasie przez Polskę przeszedł potop szwedzki, który wywrócił kraj do góry nogami. Nie ominęło to także naszego zamku i jego okolicy. W drugiej połowie XVII wieku był wciąż remontowaną i nie w pełni funkcjonującą rezydencją. Gdy przyszły lepsze czasy, w XVIII wieku, postanowiono dobudować wschodnie skrzydło, w którym miała funkcjonować biblioteka (choć nigdy tak się nie stało). Pod koniec tego wieku Zamek Dzikowski miał już dzisiejszy kształt. Nie miał jednak szczęścia, bo na początku XIX wieku, w czasie wojny, zniszczyli go Austriacy i przez dłuższy czas był ruiną. Po upadku powstania listopadowego Tarnowscy znów postanowili zamieszkać w Dzikowie. Problem polegał jednak na tym, że zamek był nie tylko zniszczony, ale też niemodny. Zapadła więc decyzja, aby go przebudować na styl angielskiego neogotyku – zgodnie z projektem włoskiego architekta Franciszka Marii Lanci’ego. Zamek miał być domem rodziny Tarnowskich i jednocześnie muzeum, w którym eksponowaliby swoje zbiory. Później, w 1927 r., został zniszczony jeszcze raz, tym razem przez pożar.

 

BEZ CUDOWNEGO OBRAZU

W drugiej połowie XVII wieku, gdy Tarnobrzeg jako miasto jeszcze raczkował i zamieszkiwało go zbyt mało osób, by budować dla nich kościół, w dawnej wieży utworzono kaplicę – głównie dla osób żyjących i pracujących w otoczeniu zamku. Nie wiadomo jak wtedy wyglądała. W każdym razie w czasach panowania króla Michała Korybuta Wiśniowieckiego zawieszono w niej obraz, który dziś nazywamy obrazem Matki Boskiej Dzikowskiej. Za jego sprawą szybko zaczęło dochodzić do licznych uzdrowień i innych cudownych zdarzeń. Biskup krakowski przysłał więc tutaj specjalną komisję, a ta uznała obraz za cudowny. W efekcie zaczęły go nawiedzać liczne pielgrzymki, a Tarnowscy w 1676 roku postanowili ufundować klasztor i sprowadzili tutaj dominikanów, którym oddano obraz pod opiekę.

Dzisiejszy wygląd kaplicy jest odtworzeniem jej stanu z XIX wieku, z czasów ostatniej przebudowy. Na wprost wejścia, w miejscu, w którym niegdyś wisiał obraz Matki Boskiej Dzikowskiej, wisi malowidło przedstawiające Matkę Boską z dzieciątkiem i Janem Chrzcicielem. W 1806
roku namalował je włoski artysta specjalnie dla tutejszej kaplicy, o czym świadczy napis widniejący na podobraziu. Ponoć twarz widniejącej na nim Matki Boskiej jest portretem Walerii Tarnowskiej. Na bocznych ścianach wisi kilka innych obrazów zamówionych we Włoszech. Na kaplicznym ołtarzu stoi natomiast jedyna w Polsce rzeźba autorstwa włoskiego architekta i rzeźbiarza Giovanni Lorenzo Berniniego, który zbudował między innymi kolumnadę na Placu Św. Piotra w Rzymie i kierował budową tamtejszej bazyliki.

– Rzeźba przedstawia Jezusa Chrystusa i Jana Chrzciciela jako bawiące się dzieci. To dość niezwykłe, ponieważ ewangelia mówi o tych postaciach tylko raz, przy okazji chrztu w Jordanie – a więc w chwili, gdy są dorosłymi ludźmi. Artyści baroku lubowali się w takim przewrotnym pokazywaniu różnych sytuacji. Bernini wyszedł z założenia, że skoro Chrystus i Jan Chrzciciel byli kuzynami – ponieważ ich matki były rodzonymi siostrami – i za czasów dzieciństwa mieszkali w Nazarecie, to musieli spotykać się i bawić ze sobą. Jeśli przyjrzymy się tej rzeźbie, to zauważymy, że święty Jan trzyma w ręku krzyż – jako symbol chrześcijaństwa, a Jezus owinięty jest skórą baranka, co jest symbolem Baranka Bożego – tłumaczy nasz przewodnik.

Będąc w zamkowej kaplicy, warto zwrócić uwagę na okno znajdujące się po jej prawej stronie. Jest to pozostałość po dawnym przejściu z wieży do skarbca. W XIX wieku urządzono tam bibliotekę, a drzwi zamieniono na okno, po otwarciu którego można było obserwować to, co działo się w kaplicy.

– Podobno Jan Feliks Tarnowski tak bardzo kochał książki, że nie chciał wychodzić z biblioteki nawet na msze święte. W oknie zamontowano więc peryskop, który skierowany był na ołtarz. Dzięki temu Jan mógł w lustrze obserwować, co dzieje się w kaplicy. W odpowiednim momencie mógł przyklęknąć, pomodlić się, przeżegnać. Jednym słowem uczestniczył we mszy świętej cały czas, będąc wśród ukochanych książek – mówi A. Wójcik.

MOZAIKA Z POMPEJÓW

Ciekawym pomieszczeniem jest biblioteka, której każda ściana – od podłogi po sufit – zabudowana jest szafami do przechowywania książek. Ich drzwi mają okienka, w których nie ma, i nigdy nie było, szyb. Po to, by umożliwić książkom dostęp do świeżego powietrza, by mogły „oddychać”.

– W Polsce były znacznie większe księgozbiory. Biblioteka w Dzikowie słynęła za to ze znakomitego doboru książek. Były to książki wyjątkowo cenne. Niektórzy twierdzą, że część z nich kupowano za cenę złota, a więc płacono za nie tyle złota, ile ważyły. Był tutaj przechowywany na przykład komplet wszystkich polskich wydań biblii – począwszy do XVI wieku, „Kroniki Polski” Wincentego Kadłubka czy rękopis „Pana Tadeusza” – wylicza Adam Wójcik.

Obecnie w bibliotece obejrzeć można mozaikę, będącą fragmentem zdobienia ściany jednego z budynków stojących w starożytnych Pompejach. Ma ponad dwa tysiące lat. Jest to jedyna pompejańska mozaika, jaką można podziwiać w naszym kraju! Tego typu eksponatu nie posiada żadne polskie muzeum. W przyszłości, po konserwacji, mozaika nie będzie już przechowywana w bibliotece. Zostanie dla niej znalezione dużo bardziej reprezentacyjne miejsce.

– Na początku XIX wieku, gdy państwo Waleria i  Jan Tarnowscy przebywali we Włoszech, świat kulturalny wciąż jeszcze żył odkryciem Herkulanum i Pompejów, czyli dwóch rzymskich miast zasypanych przez popiół z Wezuwiusza. Zapanowała wielka moda na związane z nimi pamiątki. Każdy arystokrata brał sobie za punkt honoru, aby mieć u siebie pokój lub galerię ze sztuką starożytną. Tarnowscy przywieźli z Włoch sporo rzeczy, w tym tą mozaikę – tłumaczy dr Wójcik.

PAMIĄTKA KRÓLEWSKIEGO CHRZTU

W gabinecie hrabiego, nazywanym też gabinetem antycznym, możemy obejrzeć kolejną pamiątkę z Pompejów – kamienną wannę. Stoi tam autentyczne biurko Jana Feliksa Tarnowskiego. Na ścianie wisi portret króla Jana III Sobieskiego pochodzący z kolekcji innego władcy Polski, Stanisława Augusta Poniatowskiego. W rogu gabinetu stoi stół pochodzący z zamku w Olesku, gdzie urodził się Jan III Sobieski. Leżał on ponoć na nim w czasie chrztu świętego. W tym pomieszczeniu znajduje się także portret hrabiego Zdzisława Tarnowskiego namalowany w 1920 roku przez słynnego malarza Jacka Malczewskiego. Pod nim z kolei stoi fortepian należący do Władysława Tarnowskiego, który był jedynym kompozytorem i poetą w rodzinie i autorem takich piosenek jak „Wojenko, wojenko, cóż żeś ty za pani” oraz „Jak to na wojence ładnie”. – W tamtych czasach pisanie piosenek było obciachem, więc podpisywał je pseudonimem Ernest Buława – mówi A. Wójcik.

NOCNIK ZAMIAST KLOZETU

Obok gabinetu znajduje się poczekalnia, w której interesanci oczekiwali, aż hrabia znajdzie dla nich czas. To w tym pomieszczeniu podczas wizyty premiera Donalda Tuska zorganizowano konferencję prasową. Dawniej w szafach wbudowanych w ściany poczekalni przechowywano ubrania i sprzęt myśliwski. Hrabiowie, a przede wszystkim Zdzisław Tarnowski, byli wielkimi miłośnikami łowiectwa. W poczekalni można zobaczyć pamiątkę z jednego z polowań – stojącego na dwóch łapach niedźwiedzia upolowanego w 1909 roku w Karpatach. Obok gabinetu hrabiego mieścił się jego prywatny apartament. Prywatny, bo zgodnie z dawnymi obyczajami, hrabina mieszkała oddzielnie, piętro wyżej. Dla odpowiedniej, a jednocześnie dyskretnej komunikacji między małżonkami powstała „tajna” klatka schodowa, łącząca piętra. Jej drzwi znajdują się obok biurka. Sam apartament był zarazem sypialnią i łazienką. W jego części znajdowały się wanna i umywalka. Nie
było natomiast klozetu, bo ten zastępował nocnik, który przynosili służący. Znajdziemy tam za to dziewiętnastowieczną wagę łazienkową.

BIAŁY, ŻÓŁTY, CZERWONY

Z apartamentu można przejść do tak zwanego pokoju białego, który pełnił rolę garderoby. Jego nazwa nie pochodzi od koloru ścian, a ustawionych dookoła szaf. Ciekawostką w tym pomieszczeniu jest terma do podgrzewania wody, która z wyglądu przypomina piec kaflowy. Po drugiej stronie ściany znajduje się wspomniana wcześniej wanna. Łączyła je wmurowana w ścianę rura.

W pokoju żółtym wypoczywali i nocowali zamkowi goście. Dziś jest to sala pamięci Michała Marczaka – historyka, bibliotekarza, archiwisty, etnografa, pedagoga i publicysty niezwykle zasłużonego dla Zamku Dzikowskiego i całej polskiej kultury. Stoi tam biurko, przy którym pracował, a także komoda, która jako jedyna ocalała ze zniszczonego w czasie powstania warszawskiego jego mieszkania w stolicy (z czasów gdy pracował w Ministerstwie Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego). Można tutaj zobaczyć także należący do Marczaka zegarek, papierośnicę, a nawet popiół z książek, które spłonęły we wspomnianym mieszkaniu.

– Tyle tylko zostało z jego księgozbioru, liczącego kilka tysięcy egzemplarzy – mówi A. Wójcik. – Michał Marczak był z pochodzenia góralem i trafił tutaj, do Dzikowa, nieco przypadkowo. Szukano kogoś na pół roku, do uporządkowania księgozbioru. Okazało się, że jego pracowitość, wiedza i kultura osobista tak przypadły Tarnowskim do gustu, że postanowiono zatrudnić go na stałe. Z czasem stał się dla tej rodziny bardzo zaufanym człowiekiem. Drugim otwartym niedawno dla zwiedzających pomieszczeniem, które swoją nazwę zawdzięcza kolorowi ścian jest pokój czerwony. Na jego ścianach można podziwiać kolekcję obrazów autorstwa Krystyny Niemojewskiej i Tadeusza Szypowskiego przypominających historię dawnego Tarnobrzega.

SALA SKŁADOWA

Najbardziej znaną i największą w zamku jest sala sejmowa, w której odbywają się różnego rodzaju uroczystości i konferencje.

– Powstała dopiero w XIX wieku. Nie była to wcale sala balowa, jak się powszechnie uważa. Waleria Tarnowska była miłośniczką malarstwa i zgromadziła ponad dwieście obrazów. W tamtych czasach malowidła eksponowano, szczelnie wypełniając nimi ściany – od góry do dołu. To było takie jakby tapetowanie obrazami. Jeśli zatem miało się dużo obrazów, trzeba było mieć też dużo ścian – tłumaczy nasz przewodnik. – Z drugiej strony, jako że hrabia, hrabina i dzieci mieszkali w innych miejscach zamku, to było miejsce ich codziennych spotkań – popołudniami, po wszystkich obowiązkach. Nie było wtedy telewizji ani internetu. Było sporo czasu do zagospodarowania, więc czytano książki na głos, opowiadano różne historie, grano w gry towarzyskie. Sama Waleria Tarnowska nazywała tę salę dwojako: salą składową – bo tutaj był skład obrazów, albo salą sejmową – od nieużywanego już czasownika „sejmować”, czyli spotykać się, aby rozmawiać, dyskutować. Był też czas, w którym do tej sali przeniesiono bibliotekę. To w niej podczas pożaru w 1927 roku zginęło 8 osób (w tym znakomity lekkoatleta Alfred Freyer), na które spadł strop, gdy próbowali ratować księgozbiór.

– Był problem z urządzeniem tej sali. Nie mieliśmy obrazów, aby zapełnić ściany. Nie mieliśmy też książek, żeby rekonstruować szafy na nie. Wykonaliśmy więc na ścianach boazerię, która jest pewnym odwzorowaniem poszczególnych segmentów stojących tu kiedyś szaf bibliotecznych – tłumaczy A. Wójcik.

 Tekst i fot. RAFAŁ NIECKARZ

2 Comments

  1. Pingback: Tarnobrzeski finał WOŚP w ośmiu kadrach [ZDJĘCIA][MIASTO] - tarnobrzeskie.eu

  2. Pingback: Piękna tarnobrzeska Wisła na pieknych zdjęciach. Jedyny taki kalendarz! - tarnobrzeskie.eu

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *